Zermatt Gornergrat Matterhorn

Majestatyczne piękno Alp najlepiej jest podziwiać z lodowca Gornergrat. To właśnie stamtąd rozciąga się wspaniały widok na Matterhorn czterotysięcznik, który stał się symbolem Szwajcarii. Ostatnio było o nim głośno ze względu na doniesienia o rozpadaniu się góry pod wpływem globalnego ocieplenia opisywane w portalu interia. Matterhorn, po włosku Monte Cervino, (Góra Jeleni lub Góra Gór) ma 4478 m n.p.m. Jej charakterystyczny kształt posiada każda czekoladka Toblerone.

Plan dnia wyglądał następująco - ze Stresy udajemy się w kierunku miejscowości Täsch w Szwajcarii, gdzie zostawiamy samochód i koleją dostajemy się do miasteczka Zermatt otoczonego przez blisko czterdzieści alpejskich szczytów powyżej 4000 m n.p.m. Do tej znanej wypoczynkowej miejscowości można dostać się jedynie koleją lub specjalnymi elektrycznymi taksówkami, które są tam jedynym zmechanizowanym środkiem transportu. Przed przekroczeniem granicy zaopatrzyliśmy się w winiety na teren Szwajcarii. Pewną ciekawostką dla mnie był fakt, że szwajcarskie winiety są ważne do 31.01 następnego roku a można je tylko kupić w opcji rocznej. Przed zbliżeniem się do granicy ze Szwajcarią warto też wyłączyć dane pakietowe w komórce i pod żadnym pozorem ich nie włączać podczas pobytu w tym kraju ze względu na horendalne ceny transferu danych poza granicami UE. Sam w tym momencie się nie posłuchałem i za zupełnie nieistotny ruch sieciowy wygenerowany podczas dosłownie paru sekund używania internetu mam do zapłaty pięciokrotność mojej comiesięcznej opłaty abonamentowej.

Pierwszy etap podróży prowadził przez jedną z najbardziej malowniczych dróg samochodowych w Alpach - serpentyny, przepaście, urocze szwajcarskie miasteczka w dolinach górskich - jednym słowem nie był to nudny okres wycieczki. Co jakiś czas jadąc drogą można zatrzymać się na specjalnych postojach ulokowanych tak, iż można powiedzieć, że stanowią jednocześnie punkty widokowe.






Po dotarciu do Täsch zostawiliśmy samochód na terminalu parkingowym połączonym ze stacją kolejową. Tam zakupiliśmy bilety do Zermattu. Kolej kursuje w obu kierunkach co kilkanaście minut a podróż nie trwa długo. Po opuszczeniu wagonu oczom podróżnych ukazuje się napis ,,Witamy " w wielu językach świata w tym także po polsku!





Bezpośrednio ze stacji ruszyliśmy do oddalonego o około 200 m budynku kolejki przewożącej turystów na Gornergrat. Jest to tzw. kolej zębata poruszająca się po specjalnie zmodyfikowanym torowisku z uwagi na pokonywanie przez nią bardzo dużych wzniesień.




Kolejka odchodzi dokładnie co 24 minuty. Czas wjazdu na lodowiec wynosi 33 minuty, zjazdu 44 minuty. Jeżeli wybiera się tradycyjny sposób zakupu biletu można otrzymać zniżkę dla dzieci lepszą w porównaniu do zakupu biletów w automacie. Podczas drogi do celu kolej zatrzymuje się na kilku stacjach, na których podróżujący mogą wysiąść oddać się podziwianiu widoków lub wędrówkom i z powrotem podróż kontynuować następnymi pociągami. Sam bilet jest ważny przez 10 dni (jeżeli dobrze zrozumiałem) co umożliwia turystom wielokrotne korzystanie z kolejki.

Chcąc opisać drogę na lodowiec musiałbym znowu używać wielu epitetów, więc może napiszę po prostu, że zapiera dech w piersiach. Można doświadczyć przeróżnych, wysokogórskich widoków zaczynając od panoramy Zermattu a kończąc na widoku na szczyt Matterhorn. W tym momencie muszę powiedzieć, że mieliśmy trochę pecha gdyż sam szczyt był spowity mgłą, jednakże mimo tego można było odczuć majestatyczność i piękno Alp. Mam nadzieję, że załączone zdjęcia przynajmniej trochę przybliżą Państwu to co widzieliśmy z okien kolejki.












Po dojechaniu do ostatniej stacji i zrobieniu obowiązkowych zdjęć mogliśmy udać się jeszcze trochę wyżej - część z nas za pomocą windy, część krótkim spacerkiem na najwyższy punkt okolicy stacji gdzie znajduje się Kulmhotel - najwyżej położony hotel i restauracja w Alpach Szwajcarskich, odnawiana kapliczka św. Bernarda i sklep z pamiątkami. Widok z lodowca Gornergrat jest uważany za jeden z siedmiu turystycznych cudów świata co powinno stanowić wystarczającą zachętę do odbycia tej podróży dla każdego turysty odwiedzającego tę okolicę.












Kiedy dotarliśmy z powrotem do Zermattu poświęciliśmy dwie godziny na posiłek i spacer uliczkami miasteczka. Nietrudno było ulec złudzeniu, że jesteśmy w droższej wersji naszego Zakopanego. Przypadkowo byliśmy świadkami przeprowadzenia przez środek miasta stadka kóz prowadzonych przez pastuszka.










Cała wycieczka zajęła nam około dwunastu godzin.

Na następny dzień zaplanowaliśmy zwiedzanie głównej atrakcji turystycznej Jeziora Maggiore dostępnej z samej StresyWysp Borromejskich.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

macOS Catalina nie taki dobry?

Jak ulepszyć szybko i samemu iMac’a czyli o przejściu na dysk SSD

Obsidian - kosztowna nadzieja